Relacja z wycieczki klasy IE

Jak zapewne dało się zauważyć 24 maja czyli w ostatnią środę w szkole było dziwnie pusto. Jedną z przyczyn tego nietypowego stanu był wyjazd klasy IE na wycieczkę. Wszystko zaczęło się dosyć banalnie – przyjazd autokaru, sprawdzenie obecności, pożegnanie z rodzicami i takie tam…..

01

W spokojnej i lekko sennej atmosferze dotarliśmy do Malowej Góry. Nadal nic nie wskazywało na czekający nas dramat, wręcz przeciwnie – robiło się niebiańsko i anielsko.

02

To jednak nie była pielgrzymka o czym przekonaliśmy się po dotarciu nad brzeg Krzny. Tu padło polecenie zaopatrzenia się w kapoki – dla własnego bezpieczeństwa.

Będziemy robić coś niebezpiecznego????

To miała być spokojna, szkolna wycieczka!!!

Mamuuusiuuu!!!!

03

Że nie będzie różowo zaczęliśmy podejrzewać podczas szkolenia z obsługi kajaka. Sympatyczny Pan Marek wytłumaczył co mniej zorientowanym gdzie jest dziób, a gdzie rufa w kajaku oraz jak trzymać i do czego służy wiosło.

05

Jak to na lekcjach bywa, nie wszyscy słuchali uważnie …

04

… i miało to swoje następstwa, ale o tym trochę później. Jeszcze tylko ostatnie liczenie stanu osobowego, ostatnia fotka i rzucamy się w wartki nurt Krzny. Początkowo pełni zapału i ufni w swoje umiejętności niewprawnie, ale dziarsko machamy wiosłami podążając krętym nurtem naszej podlaskiej rzeki.

06

W zgodnym rytmie, zarówno opiekunowie (Pani M. Nowosielska jak i Panowie P. Tymoszuk i I. Litwiniuk) jak i uczniowie z odwagą rzucamy się na pierwsze meandry i zakola.

07

Można by pomyśleć, że mieliśmy czas na podziwianie jakże urokliwych widoków naszych podlaskich dzikich ostępów, na zachwyty nad nieskażonymi dotykiem cywilizacji zakątkami.

08

Nic bardziej mylnego! To była nieustająca walka o przetrwanie! Zmaganie z prądami i wirami, które na zakolach targały naszymi kruchymi łupinami kajaków, co chwila ciskając je w przybrzeżne chaszcze i zarośla. Kto nie uważał na szkoleniu Pana Marka teraz odbierał bolesną lekcję życia od Matki Natury.

09

A Krzna do był dopiero początek. Kiedy ręce już omdlewały nam od wioseł, a po ich piórach spływała krew z pękających otarć i odcisków barwiąc okoliczne wody, wpłynęliśmy na szeroko rozlany nurt stanowiącej wschodnią granicę zachodniej cywilizacji rzeki Bug. Tu poczuliśmy się jak Drużyna Pierścienia na wodach wielkiej rzeki Anduiny, na której prawym brzegu mogli czaić się orkowie lub chociaż służby straży granicznej naszego wschodniego sąsiada. Kontakt z jednymi jak i z drugimi nie był wskazany. Przyszedł czas na chwilę wytchnienia, opatrzenie rannych, i oszacowanie strat.

10

Pomimo swojej dzikości i złej sławy rzeka Bug okazała się dla nas łaskawa. Choć śmiertelnie znużeni, poranieni przez zajadłe owady i drapieżne ptactwo, to jednak w komplecie dotarliśmy do Krzyczewa i z radością od nowa uczyliśmy się stawiać niepewne kroki na stałym lądzie.

11

Z Krzyczewa wyruszamy w dalszą drogę i po 20 minutach które niektórzy skwapliwie wykorzystują na drzemkę docieramy do Janowa Podlaskiego.

Tu przystajemy na chwilę aby oddać się zadumie nad historią naszego regionu. Zwiedzamy odrestaurowany Zamek Biskupi, w którym obecnie funkcjonuje hotel i centrum konferencyjne oraz strefa Wellness. Po terenie tego luksusowego obiektu oprowadza nas, opowiadając o jego historii i współczesności, dyrektor Artur Turkawiński.

12

Kto by sądził, że to już koniec mocnych wrażeń w tym dniu, myliłby się bardzo. Kolejnym przystankiem były Serpelice i ośrodek Relax, gdzie czekał na nas jakże już wytęskniony posiłek. Po nim grupa największych śmiałków – tych najlepszych z najlepszych – zmierzyła się z morderczymi przeszkodami parku linowego.  Tu, wśród łez, potu i krwi, na wysokości niemal 10 metrów nad ziemią tych kilkunastu śmiałków dokonując heroicznych wysiłków kształtowało swój charakter zmagając się z własnymi słabościami oraz deszczową aurą.

13

Zdjęć z parku linowego nie zamieszczamy ze względu na drastyczność rozgrywających się tam scen.

Tu kończę relację z wycieczki i pragnę zapewnić, że wszyscy cało i zdrowo wrócili do domów, choć dnia następnego jeszcze nie bardzo doszli do siebie i na lekcjach mogli stwarzać wrażenie „lekko nieobecnych”. Dziękuję opiekunom: Pani Magdalenie Nowosielskiej i Panu Piotrowi Tymoszukowi za współpracę, a klasie IE za dobre humory i wytrwałość w trudach.

Wychowawca I.L.

Warto zobaczyć:


 

 

 












 

 

 


Sponsor kursu j. angielskiego

Sponsor IVLO